Nowy film „Saturday Night” nawiązuje do początków legendarnego serialu komediowego, ale kiepska premiera nowego sezonu w ostatni weekend potwierdziła, że jego sytuacja jest trudniejsza niż kiedykolwiek. Co poszło nie tak?
Saturday Night Live osiągnęła status legendy, co nie jest dobre dla tego, co wciąż ma być żywym, oddychającym programem komediowym. Widać to po kolejnych premierach filmu opowiadającego o początkach serialu w ostatni weekend oraz o nowym sezonie serialu. W piątek na ekrany kin wszedł film Jasona Reitmana „Saturday Night” – pełna miłości, choć fikcyjna, fikcyjna relacja z 90 minut poprzedzających pierwszy odcinek z 1975 roku. Następnego wieczoru można było cofnąć się o prawie pół wieku i obejrzeć letnią, bez entuzjazmu premierę SNL z okazji 50. sezonu. Obydwa sugerują, jak bardzo mit serialu wyprzedził rzeczywistość.
Oczywiście SNL zapracowało na swoją pozycję. Odmienił komedię telewizyjną i przeniknął kulturę amerykańską. W 2004 roku Rachel Dratch zaczęła grać Debbie Downer, która widziała ciemne strony wszystkiego. Termin „Debbie Downer” jest teraz po prostu skrótem oznaczającym mokry koc. Nawet krótka lista aktorów komiksowych wyprodukowanych w ramach serialu jest zdumiewająca, od Billa Murraya i Eddiego Murphy’ego po Willa Ferrella i Tinę Fey, a także gospodarzy talk-show Jimmy’ego Fallona i Setha Meyersa.
Film Reitmana sięga czasów poprzedzających to wszystko, a scenarzystka SNL Rosie Shuster (Rachel Sennott) próbowała opisać serial zdezorientowanego dyrektora sieci NBC. „To postmodernizm, to Warhol” – mówi o szkicach, które przedstawiają śmiertelnie poważnego Andy’ego Kaufmana (Nicholas Braun) synchronizującego usta z nagraniem tematu z kreskówki dla dzieci Mighty Mouse. Humor był postmodernistyczny, przynajmniej przez część czasu, graniczący ze sztuką performance i radykalną zmianą w stosunku do skrzypiących, muzycznych przedstawień, które zalały wówczas telewizję. Ale awangarda nieuchronnie staje się establishmentem, a przez dziesięciolecia SNL przekształciło się w rodzaj programu, który ludzie narzekają, że jest zły, ale mimo to oglądają, bardziej z przyzwyczajenia niż cokolwiek innego.
Utrata ostrza
Być może dlatego, że jest tak zakorzeniony w kulturze popularnej, nadal ma pewną aktualność – ale w dobie mediów społecznościowych SNL wydaje się reagować na kulturę, zamiast być w czołówce i wybiegać w przyszłość. Kiedy Kamala Harris ogłosiła, że Tim Walz zostanie jej kandydatem na kandydata, w mediach społecznościowych eksplodowały spekulacje na temat tego, kto mógłby zagrać go w SNL. Ludzie mieli życzenie listy możliwości, żywych i martwych (reżyser komedii Paul Feig żałował, że tak nie było Chrisa Farleya). Prawie podobny do Jima Gaffigana należał do najbardziej prawdopodobnych, więc nie było wielkim zaskoczeniem, gdy pojawił się w sobotę w pierwszym skeczu na temat kontrastujących wieców Harrisa i Trumpa.
Ten szkic otwierający był punktem kulminacyjnym premiery przed długim spadkiem. Krótkie pojawienie się Gaffigana nie tylko powtórzyło żart o ojcu Walza memy które są w Internecie od miesięcy. Maya Rudolph była znakomita w roli sympatycznej Kamali Harris, w tej roli grała już wcześniej. Uchwyciła taniec, śmiech i stanowczość kryjącą się za radosną energią „zabawnej ciotki”, jak nazywa siebie fikcyjna Harris. Ale perełką komiksu było niespodziewane pojawienie się Andy’ego Samberga w roli „drugiego dżentelmena” Douga Emhoffa. Wszedł, robiąc głupi taniec że nie widzieliśmy, jak robi prawdziwy Emhoff, ale możemy go sobie całkowicie wyobrazić. A Samberg spisał się znakomicie w każdym wersie, zwłaszcza gdy z entuzjazmem opowiadał o tym, jak przyjąłby tradycyjną rolę pierwszego małżonka. „Ja na przykład nie mogę się doczekać, kiedy udekoruję Biały Dom na Boże Narodzenie” – mówi. „Tematem będzie Chanuka”. To był ten ostry, zabawny i nieoczekiwany moment, na który widzowie mają nadzieję, a który rzadko zdarza się.
We mgle przeszłości ginie to, że te chwile były zawsze rzadki. SNL jest znane ze swojego politycznego humoru, ale każdy portret, który wydaje się tak mocny, że odbija się echem w rzeczywistości politycznej – zjadliwe wrażenie Tiny Fey, w której Sarah Palin ćwierkała: „Widzę Rosję ze swojego domu”, było brutalnie bliskie błąkaniu się Palin na rynkach zagranicznych polityki podczas kandydowania na wiceprezydenta – istnieją dziesiątki bezzębnych karykatur, takich jak Donald Trump z kieszonkowymi ustami Aleca Baldwina, które są bardziej podróbką rysunkowego Trumpa niż satyrą.
Film Reitmana przełyka w całości mit SNL i każe zadać sobie pytanie: dla kogo w ogóle jest ten film? Reitman dorastał, kochając ten serial, a jeśli już jesteś szalenie zainteresowany i zaznajomiony z oryginalną obsadą, „Saturday Night” może okazać się hołdem. Komu innemu wypełnienie konturów nie przyniesie większego efektu. Założeniem jest, że za kulisami panuje chaos. Lorne Michaels (Gabriel LaBelle), zdenerwowany twórca serialu, zmaga się z kilkoma narkotycznymi członkami obsady i gasi pożary, które obejmują prawdziwy pożar, gdy światło pada na kanapę. Jednak film nigdy nie jest tak porywający, jak powinien być, pomimo całej nadpobudliwości za kulisami, szybkiego montażu, wizualnych akcentów, takich jak kamera pędząca po korytarzach studia i niewyjaśniona obecność lamy.
Obsada po prostu gra na utrwalonych obrazach oryginałów. John Belushi (Matt Wood) to trudny geniusz, który odmawia podpisania kontraktu. Chevy Chase (Cory Michael Smith) jest egoistą. Gilda Radner (Ella Hunt) jest słodka i ma delikatny dowcip. Jane Curtin (Kim Matula) czuje się niedoceniana, ponieważ w serialu często występowały kobiety. Dylan O’Brien oddaje esencję komiksowych występów Dana Aykroyda i często śmiesznych postaci. Pisarze publikują skecz o Julii Child, która skaleczyła się podczas prowadzenia programu kulinarnego i komediowo tryskała krwią. Ten skecz z Aykroydem jako dzieckiem to klasyk, który pojawił się w późniejszym odcinku. Jeśli nie znasz takich szczegółów, życzę powodzenia w pracy nad filmem.
Najlepszy aspekt Saturday Night, jego konflikt pokoleniowy, jest słabo rozwinięty. W krótkich występach Willem Dafoe gra Dave’a Tebeta jako przezabawnie śliskiego dyrektora sieci z dawnych lat. JK Simmons faktycznie jest wkurzony w roli łypiącego okiem komika i artysty Miltona Berle, który – choć teraz wydaje się to niezgłębione – był kiedyś jedną z największych gwiazd telewizji. Jego banalna piosenka i taniec na sąsiedniej scenie z chórkami w kostiumach z cekinami sugeruje, jak rewolucyjny był SNL. Ale przede wszystkim Reitman prosi nas, abyśmy założyli lub ktoś nam mówi, że jego komedia była radykalna.
Lamorne Morris ma jeden z niewielu momentów, który wyskakuje z ekranu. Gra Garretta Morrisa (bez spokrewnionego), jedynego czarnoskórego członka oryginalnej obsady, który czuje się jak outsider. W szczególnie zapadającej w pamięć scenie z filmu Morris chwyta mikrofon i śpiewa kontrowersyjnie odważną piosenkę dla sali pełnej białych dyrektorów telewizyjnych – piosenkę, która została przedstawiona w skeczu w późniejszym odcinku programu. Nadal jest to szokujące i zabawne. I trudno sobie wyobrazić, że dzisiejsze SNL jest tak ryzykowne.
Nowy nadir
SNL zawsze było bardziej nierówne, niż sugeruje mit. Obejrzyj prawdziwy To już pierwszy odcinek i, szokująco, wcale nie jest to takie zabawne. Nawet słynny szkic Bee Hospital, przedstawiający Belushiego i innych przebranych za tatusiów w szpitalu, czekających na wieści o narodzinach ich małych pszczół, wydaje się być absurdalny. Biorąc jednak pod uwagę, że serial wkracza w swój głośny 50. sezon, premiera na żywo w ostatni weekend była niezwykle burzliwa. Nawet jego gościnny gospodarz Jean Smart, ukochana gwiazda która właśnie zdobyła nagrodę Emmy za komedię HBO Hacksnie udało się tego zapisać. Była parodia nudnego teleturnieju, fałszywa reklama sklepu z okazji Halloween i parodia o obsadzeniu I Love Lucy wraz ze Smartem w roli aktorki dramatycznej w roli Lucille Ball. Więcej niż jeden recenzja podsumował to wszystko jako niezadowalający.
Ta nierówność może nie mieć większego znaczenia, ponieważ mniej osób ogląda całą sieć w taki sam sposób, jak na początku SNL. Dziś szkice ucieczek – Ryan Gosling i Mikey Day jako Beavis i Butt-Head czy Bowen Yang jako góra lodowa z Titanica i ostatni weekend jako spragniony mały hipopotam Moo Denga ubolewając nad kosztami swojej sławy i porównując ją do Chappell Roan – stają się wirusowe, a klipy są jak złoto. Według Reporter z Hollywoodostatni sezon SNL uzyskał zdumiewającą liczbę 3,1 miliarda wyświetleń w mediach społecznościowych. Być może to główny sposób, w jaki serial dotrzymuje kroku chwili.
Jednak w ostatnich latach często trafiał na pierwsze strony gazet kontrowersyjnych gospodarzy, których wybór nie sugeruje niczego innego, jak tylko zabieganie o oceny i wpływy u wpływowych ludzi. Trump gościł w 2015 r., kiedy kandydował na prezydenta, rysując protesty z grup latynoskich i walczących o prawa imigracyjne poza studiem. Elon Musk był gospodarzem w 2021 r. i choć na reputację Muska składa się wiele elementów, zabawny facet nie jest jednym z nich.
NBC świętuje 50. sezon serialu trzygodzinnym programem specjalnym w godzinach największej oglądalności. Nie trzeba na to czekać, aby przekonać się, że SNL stało się bardziej ikoniczne niż istotne. Może potrzeba więcej zabawy ciociu. Lub, jak to ujął jeden z klasycznych szkiców, „Więcej krowiego dzwonka!” Więcej czegoś.
„Saturday Night” jest już dostępny w amerykańskich kinach