Joaquin Phoenix powraca jako niesławny superzłoczyńca, a Lady Gaga jest jego pomocnicą w musicalowej kontynuacji, która jest „rozczarowująca” i „niezbyt zabawna”.
Kiedy Joker zacznie być Jokerem? To pytanie dręczyło mnie przez cały nagrodzony dramat Todda Phillipsa z 2019 r. Żartowniśw którym Joaquin Phoenix gra początkującego superzłoczyńcę. Film przez dwie godziny opowiadał ponurą i brutalną historię dzieciństwa Arthura Flecka, jego problemy zdrowotne, ostateczne przyjęcie nowej tożsamości o białej twarzy i stroju klauna oraz serię zabójstw, która wywołała serię zamieszek w Gotham City. Pokazano nawet, jak spotyka młodego Bruce’a Wayne’a, czyli chłopca, który miał zostać Batmanem. Ale nie pokazano, jak dokonuje żadnego z wymyślnych napadów, które uczyniły go najbardziej niesławnym wrogiem Batmana od czasu jego debiutu w komiksach DC w 1940 r.. Nie pokazano go jako Jokera.
Żeby być uczciwym, pomysł skupienia się na okresie Flecka przed byciem szefem przestępczym i oddania hołdu filmom Martina Scorsese z lat 70. i 80. XX wieku o miejskiej zarazie, sprawił, że Joker był tak przełomowy. Ale teraz, gdy Phillips współtworzył i wyreżyserował sequel, Joker: Folie à Deux, czy nie powinniśmy w końcu zobaczyć, jak planuje napady, miażdży rywali, a może nawet staje twarzą w twarz z Zamaskowanym Krzyżowcem? Najwyraźniej nie. Phillips i jego współautor, Scott Silver, postanowili zamiast tego kontynuować historię Flecka. To fascynująca decyzja, która odważnie podważa oczekiwania widzów, ale w rezultacie powstał film, który jest ponurą, rozczarowującą, niepotrzebną harówką.
Największym zaskoczeniem jest to, że połowa Joker: Folie à Deux rozgrywa się w Gotham’s Arkham Asylum, gdzie wychudzony Fleck bez życia brnie przez swoje uwięzienie, a druga połowa rozgrywa się w centralnej sali sądowej miasta, gdzie jego zdrowie psychiczne jest oceniane przez sędziego i ławę przysięgłych. Reszta Gotham jest ledwie widoczna. W azylu Fleck jest drażniony przez strażnika (Brendan Gleeson) i przesłuchiwany przez reportera telewizyjnego (Steve Coogan). A w sądzie jego prawnik (Catherine Keener) spiera się z prokuratorem okręgowym (Harry Lawtey) o to, czy Joker i Fleck to dwie odrębne osoby. Fani komiksów docenią szczegół, że prokuratorem okręgowym Gotham jest Harvey Dent, więc jest przeznaczony, by stać się diabolicznym Two-Face’em. Ale to nie czyni długiej debaty sądowej bardziej wciągającą. Oznacza to po prostu, że odczuwamy frustrację, oglądając dwie różne postacie, które są prawie, ale nie do końca, złoczyńcami Batmana.
Tak naprawdę, niech będzie ich trzy. Podczas gdy Fleck jest na zajęciach z muzykoterapii w Arkham, poznaje Lee Quinzel, graną przez Lady Gagę: Lee jest wersją Phillipsa pomocnicy Jokera, Harley Quinn, którą w Suicide Squad i Birds Of Prey grała Margot Robbie. W tej wersji wydarzeń Lee jest wielbicielem, który zachęca Flecka, by przestał być cichym, ospałym więźniem i zaczął znów być swoim ekstrawaganckim alter ego. Jednym z przykładów tej ekstrawagancji, gdy w końcu powraca, jest to, że Fleck siedzi w sądzie w swoim charakterystycznym garniturze i makijażu — i jakoś mamy uwierzyć, że sędzia tolerowałby taką głupotę, nawet gdy krzyczy: „Nie pozwolę ci zamienić mojego sądu w cyrk!”
JOKER: FOLIE À DEUX
Obsada: Joaquin Phoenix, Lady Gaga, Brendan Gleeson, Catherine Keener, Steve Coogan
Lee jest również centralną postacią wielkiego chwytu filmowego, który polega na tym, że ona i Fleck śpiewają do siebie i fantazjują o występach w hollywoodzkich musicalach i programach telewizyjnych. Te numery piosenek i tańca to mile widziana okazja, by usłyszeć Gagę wykrzykującą niektóre z najbardziej romantycznych standardów w amerykańskim śpiewniku, i mniej mile widziana okazja, by usłyszeć Phoenixa wykonującego swoje własne, bardziej chrapliwe wersje. Ale żadne z tych interludiów nie jest wyreżyserowane z szaloną wyobraźnią, której można by się spodziewać po Jokerze i Harley Quinn. I zamiast posuwać historię do przodu, jak powinny piosenki w musicalach, zwalniają ją. Pozostaje uczucie, że Phillips po prostu nie miał wystarczająco dużo fabuły, by wypełnić kolejne dwie godziny bez nich.
To rozczarowujący film — ale podejrzewam, że właśnie taki miał być. Wydaje się, że Phillips reaguje na sposób, w jaki Fleck został przyjęty przez fanów Jokera z 2019 roku. Dla mnie zawsze był biernym nieszczęśnikiem, który wszczynał zamieszki mniej lub bardziej przypadkowo, ale niektórzy widzowie widzieli w nim rewolucyjnego Robina Hooda, zadającego cios pozbawionym własności. W Joker: Folie à Deux Phillips nie podejmuje żadnego ryzyka. Poświęcił swoją kontynuację przesłaniu, że Fleck jest mięczakiem, egocentrycznym pachołkiem, który zawodzi wszystkich wokół siebie. Jest nikim. W zależności od tego, jak na to spojrzysz, to ćwiczenie demitologiczne jest albo odważne, albo irytująco zadufane, ale zdecydowanie nie jest zbyt zabawne. Phillips wydaje się mówić, że jeśli ostatnio dałeś się nabrać na mesjański wizerunek Flecka, to żart jest po twojej stronie.