TŚwiat będzie miał nieco ponad dwa miesiące na przygotowanie się na powrót Donalda Trumpa do Białego Domu i jakąkolwiek nową politykę zagraniczną, jaka się z tym wiąże. Jego pierwsza kadencja prezydencka – charakteryzująca się wojnami handlowymi, izolacjonizmem i głębokim sceptycyzmem wobec UE i NATO – może wydawać się zapowiedzią tego, co może nadejść w drugiej kadencji. Jednak osoby bliskie prezydentowi-elektowi twierdzą, że świat powinien liczyć jedynie na jego charakterystyczną zmienność.
„Przewidywalność to straszna rzecz” – powiedział niedawno Richard Grenell, były dyrektor wywiadu Trumpa, któremu typuje się ważną rolę w przyszłej administracji „Financial Times”.. „Oczywiście druga strona (wrogowie Ameryki) chce przewidywalności. Trump jest nieprzewidywalny i my, Amerykanie, to lubimy”.
Mimo to eksperci dostrzegają przesłanki wskazujące, co następna prezydentura Trumpa może zwiastować dla Gazy, Ukrainy, Europy i nie tylko.
Na Bliskim Wschodzie nowa niepewność
Ze wszystkich kwestii polityki zagranicznej, które pojawiły się w tym cyklu wyborczym w USA, być może najpilniejszą jest trwająca wojna Izraela przeciwko wspieranym przez Iran grupom bojowników w Gazie i Libanie, gdzie w wyniku izraelskich bombardowań zginęło ponad 43 000 Palestyńczyków i 3000 Libańczyków. Atut powiedział TIME w kwietniu, gdyby pozostał na stanowisku w 2020 r., do wojen „nigdy by nie doszło”. Przez całą kampanię 2024 r. obiecał położyć kres przemocy i przywrócić pokój w regionie, aczkolwiek nie podając żadnych szczegółów. Jednocześnie zasugerował, że Izraelowi należy pozwolić na „dokończyć pracę”w Gazie, będąc jednocześnie podobno wzywając rząd Netanjahu do zakończenia wojny do czasu jego powrotu do Białego Domu.
To, co to sygnalizuje – dążenie do zawieszenia broni czy milczące poparcie Izraela dla dalszego kontynuowania ofensyw – jest otwarte na interpretację, ale obserwatorzy kierują się wyraźnie pełnym szacunku wsparciem, jakiego Trump udzielał Izraelowi podczas jego pierwszej kadencji. Przenosząc ambasadę USA z Tel Awiwu do Jerozolimy i uznając okupowane przez Izrael Wzgórza Golan za część Izraela, podjął kroki, do których nawet nie zbliżył się żaden poprzedni prezydent, ani republikanin, ani demokrata.
Dla Trumpa prawdopodobnie najważniejsze jest to, że wojny „nie pojawiają się w wiadomościach” – mówi Matt Duss, wiceprezes wykonawczy Centrum Polityki Międzynarodowej i były główny doradca senatora Berniego Sandersa ds. polityki zagranicznej – „ponieważ wszystko, co umniejsza uwagę bycie w centrum uwagi Trumpa jest tym, czego nie lubi.”
„Ostatecznie, jak widzieliśmy podczas jego pierwszej kadencji, zamierza zlecić wiele zadań swoim doradcom, ludziom takim jak (David) Friedman i (Jared) Kushner, a wszyscy wiemy, jakie są ich poglądy” – dodaje Duss, odnosząc się do byłemu ambasadorowi Trumpa w Izraelu oraz jego zięciowi i byłemu doradcy, którzy obaj to zrobili wzmocnione połączenia za wypędzenie Palestyńczyków ze Strefy Gazy i aneksję okupowanego przez Izrael Zachodniego Brzegu.
W Izraelu oczekiwania wobec Trumpa – który nim był powszechnie preferowane wśród Izraelczyków – są mieszane. „Skrajna prawica panuje pogląd, że dzięki Trumpowi Izrael będzie miał wolną rękę w Gazie, Libanie i na Zachodnim Brzegu, więc nawet Iran powinien uważać” – mówi Nimrod Novik, członek Izraelskiego Forum Politycznego oraz były starszy doradca byłego premiera Izraela Szimona Peresa. „Na centrolewicy oczekuje się, że w przeciwieństwie do (prezydenta Joe) Bidena Trump nie pozwoli Netanjahu pomiatać, co może postawić Netanjahu przed pierwszym poważnym dylematem wyboru pomiędzy przeciwstawieniem się jego mesjańskich partnerów koalicyjnych lub nieprzewidywalnego Trumpa”.
Jeśli chodzi o Iran, Trump może być mniej skłonny do ograniczania Izraela. Jego pierwszą kadencję zdefiniowała kampania maksymalnego nacisku na Republikę Islamską. Trump nie tylko wycofał się z porozumienie które odłożyły na bok ich program nuklearny i nałożyły nowe sankcje; nakazał także zabójstwo niezwykle popularnej postaci w Iranie, generale Qassem Soleimani. Iran obiecał i najwyraźniej wykreślone, pomścić tę śmierć, zabijając Trumpa. Ale bogate sunnickie królestwa Zatoki Perskiej, które również uważają Iran za zagrożenie, mogą nie chcieć walki.
„Trump i jego zespół ds. bezpieczeństwa narodowego mogą mieć trudności ze znalezieniem w regionie takiego samego poziomu wsparcia, jakie mieli cztery lata temu” – dodał. pisze Jonathan Panikoff, dyrektor Scowcroft Middle East Security Initiative przy Radzie Atlantyckiej i były zastępca oficera wywiadu narodowego ds. Bliskiego Wschodu w Narodowej Radzie Wywiadu Stanów Zjednoczonych. Zauważa, że większość zamożnych sojuszników z Państw Zatoki Perskiej, którzy mogli wcześniej kibicować takim wysiłkom, teraz – wraz z cyklem… bezpośrednie ataki między Izraelem a Iranem, grożąc eskalacją w regionalny pożar – – próbując uspokoić napięcia z Teheranem.
Najważniejszym osiągnięciem polityki zagranicznej pierwszej kadencji Trumpa mogły być Porozumienia Abrahamowe, zbiór traktatów normalizujących stosunki między Izraelem a niektórymi jego arabskimi sąsiadami. Wojna w Gazie zagraża wysiłkom zmierzającym do ich rozszerzenia – zwłaszcza na Arabię Saudyjską, o której sądzono, że jest o krok od osiągnięcia porozumienia normalizacyjnego z Izraelem przed atakiem Hamasu z 7 października, w którym zginęło 1200 osób w kraju. Od tego czasu Saudyjczycy potwierdzili, że żadne takie porozumienie nie zostanie osiągnięte bez realnej drogi do państwa palestyńskiego.
Na początku swojej pierwszej kadencji Trump uznał to za okazję do wykazania się swoimi umiejętnościami negocjacyjnymi, nazywając to „ ostateczna umowa.” Wydaje się jednak, że ochłonął mu pomysł państwa palestyńskiego, czemu sprzeciwiają się doradcy tacy jak Friedman. „Był czas, kiedy myślałem, że dwa stany mogą działać” – Trump powiedział TIME w kwietniu. „Teraz myślę, że dwa stany będą bardzo, bardzo trudne”.
Na Ukrainie kwestia Putina
Podobnie jak Trump zobowiązał się do rozwiązania wojen na Bliskim Wschodzie, oświadczył również, że położy kres ponad dwuletnim walkom między Rosją a Ukrainą – wyczyn, który jego zdaniem można osiągnąć w zaledwie dzień. Zarówno on, jak i jego wiceprezydent-elekt senator JD Vance z Ohio wyrazili niechęć do dalszej pomocy wojskowej USA dla Ukrainy i zasugerowali, że Kijów może zostać zmuszony do zawarcia rozejmu z Moskwą, być może kosztem części terytorium Ukrainy.
Podczas gdy Ukraina ma żywił lęki w sprawie tego, co oznaczałaby druga kadencja Trumpa, jego rząd wyraził także pewien optymizm co do zmian, jakie może przynieść administracja Trumpa – w szczególności odejścia od stosunkowo ostrożnego podejścia administracji Bidena, która często odrzucała żądania Kijowa dotyczące zwiększenia obrony powietrznej i rakiet dalekiego zasięgu w obawie przed eskalacją konfliktu. Wśród optymistów jest były premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, który w post gratulacyjny przypisał zwycięstwo Trumpa jego historii „podejmowania zdecydowanych i zdecydowanych działań”, dodając: „Nie mam wątpliwości, że właśnie to zamierza teraz zrobić w kraju i za granicą, czy to na Bliskim Wschodzie, czy na Ukrainie”. Wybór Trumpa na wyższe stanowiska w administracji może zapewnić jasność.
„Doceniam zaangażowanie prezydenta Trumpa w podejście „pokój przez siłę” w sprawach globalnych” – powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w liście gratulacyjnym Post X w środę. „To jest właśnie zasada, która w praktyce może przybliżyć sprawiedliwy pokój na Ukrainie”.
Przeczytaj więcej: Ukraiński plan przetrwania Trumpa
Trump od dawna wychwalał swoje „bardzo dobry związek” z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, z którym podobno rozmawiał aż aż siedem razy od chwili opuszczenia Białego Domu. Ale Kreml chłodno powitał jego zwycięstwo, zauważając, że Stany Zjednoczone pozostają „nieprzyjaznym krajem, który jest bezpośrednio i pośrednio zaangażowany w wojnę przeciwko naszemu państwu”.
Dla NATO większa presja na wydatki
Jednym z największych błędów polityki zagranicznej pierwszej kadencji Trumpa było NATO i to, czy jego członkowie wnosili sprawiedliwy wkład w sojusz wojskowy. W trakcie kampanii Trump dał do zrozumienia, że – choć inwazja Rosji na Ukrainę ożywiła sojusz – nie odpuszcza tej kwestii, mówiąc, że pomimo określone obowiązki traktatu, nie zobowiązałby się do obrony krajów, które nie wywiązują się ze zobowiązania do wydawania co najmniej 2% swojego PKB na obronność. Podczas gdy Vance ostatnio potwierdzone że administracja Trumpa „dotrzyma naszych zobowiązań w ramach NATO”, podkreślił, że NATO „nie jest jedynie klientem socjalnym. To powinien być prawdziwy sojusz”.
Oczekuje się, że zaledwie 23, czyli mniej więcej dwie trzecie członków sojuszu osiągnie w tym roku próg 2%. Ale w oświadczenie gratulując Trumpowi, nowy szef NATO Mark Rutte powiedział, że wydatki na obronę „w całym Sojuszu podążają stałą trajektorią”, co być może sygnalizuje, że w przyszłości cele mogą być jeszcze wyższe, prawdopodobnie do 2,5%, a nawet 3%. Niektórzy członkowie, wśród nich państwa frontowe Polska, Łotwa i Estonia, już je przewyższają.
W każdym razie powrót Trumpa do Białego Domu nie przyczynił się do stłumienia debaty wśród europejskich przywódców na temat strategicznej autonomii kontynentu i stopnia jego zależności od coraz bardziej niewiarygodnego Waszyngtonu. „Niektórzy twierdzą, że przyszłość Europy zależy od amerykańskich wyborów, podczas gdy ona zależy przede wszystkim od nas” – premier Donald Tusk powiedział w okresie poprzedzającym głosowanie w USA. „Bez względu na wynik, era geopolitycznego outsourcingu dobiegła końca”.
Dla Chin, cła i prawdopodobnie wojna handlowa
Trump w swojej kampanii zapowiedział nałożenie ceł sięgających 60% na cały chiński import, co, jak się oczekuje, wywoła wojnę handlową z Pekinem i prawdopodobnie spowoduje szybki odwet wobec amerykańskich przedsiębiorstw. (Wprowadził także uniwersalną stawkę celną w wysokości 10–20% na cały import). Choć zwolennicy tego planu twierdzą, że zachęci to amerykańską produkcję, niektórzy analitycy ostrzegają, że cła zostaną przerzucone na konsumentów, może to kosztować amerykańskie gospodarstwa domowe, ponieważ dużo jak 2600 dolarów rocznie.
Obserwatorzy niekoniecznie oczekują, że prezydent-elekt będzie próbował skonfrontować się z Chinami w innych trudnych kwestiach, takich jak ciągłe wsparcie USA dla Tajwanu. Zgodnie ze swoim tradycyjnie transakcyjnym podejściem do polityki Trump już wcześniej zauważył sceptycyzm co do korzyści płynących ze wsparcia Tajwanu, sugerując, że samorządna wyspa powinna zapłacić USA za ochronę.