WPrawdopodobnie są zbyt przyzwyczajeni do umiejętności telegenicznych i menedżerskich w kampaniach wyborczych. Brawo, zatem dla powtórzenia Partii Konserwatywnej w 2024 r., której dotychczasowa kampania – począwszy od premiery na Downing Street z utopionym szczurem, oszołomiona publiczność, zdjęcia obok znaków wyjścia, wezwania do zatonięcia Titanica i generał lotnictwa, slapstickowy nędzarz – wydaje się zdeterminowany zignorować konwencje współczesnego elektoratu na rzecz ożywienia polityki jako czystej komedii slapstickowej. Po dwóch tygodniach tego bałaganu obserwatorzy przestali nazywać „The Thick of It” w obawie, że uznają niezrównaną satyrę polityczną Armando Iannucciego za brak subtelności.
A jednak musi udać się do Rishi Sunaka. Chciał sześciu takich debat, niewątpliwie argumentując, że wszystko, co mogłoby zmienić tę liczbę, stanowiło ryzyko, które warto podjąć. Tradycyjnie stanowią one dla przywódców okazję do skonfrontowania się z dużym odsetkiem wyborców, którzy pomiędzy jedną a następną kampanią wyborów powszechnych nie zwracają uwagi na politykę partii. Do tej pory dla milionów ludzi Keira Starmera będzie istniał jako prawie niezauważalny szum otoczenia. Dziś wieczorem będzie jego pierwsza szansa, żeby się przedstawić. Dlatego też, choć jego chęć poinformowania nas o swoim skromnym pochodzeniu stała się żartem wśród wtajemniczonych w Westminster, fakt, że jego ojciec był wytwórcą narzędzi i dorastał w bliźniaku, może być nową informacją dla tysięcy niezdecydowanych wyborców. Tymczasem Sunak jest gościem na wakacjach, bogatym facetem, facetem od helikoptera i zagubionym facetem dla Liz Truss.
Prezenterka Julie Etchingham stoi w zestawie, który wygląda, jakby został zbyt wcześnie ponownie użyty przez zespół wspierający debatę, Beat the Chasers. Ona rzuci pracę. Z ostatnich wydań Pytań Premiera jasno wynika, że ci dwaj mężczyźni naprawdę się nie lubią. Nawet przed starannie dobraną publicznością, składającą się z wyborców reprezentujących różne punkty widzenia i borykających się z szeregiem ponurych problemów w świecie rzeczywistym, ta niechęć szybko staje się dominującą nutą debaty.
Oglądanie tego szybko staje się naprawdę irytujące. Przynajmniej potyczki pary w PMQ trwają tylko około 15 minut. Paula, której w tygodniu nie stać na włączenie piekarnika, a w weekendy musi samodzielnie gotować posiłki, zastanawia się, jak liderzy poradzą sobie z tą niepewnością. Być może nieuchronnie Sunak zaczyna przechwalać się programem urlopów, optymistycznie ogłaszając: „Te wybory dotyczą przyszłości”. To miał na myśli, prawda? Dla torysów niedawna przeszłość to niebezpieczne terytorium, zawierające wspomnienia Partygate i wspomnianego Trussa. Tymczasem Starmer współczuje, ale wzór, który będzie się powtarzał w nieskończoność, jest bardzo niejasny w kwestii tego, co może dla niej zrobić. Paula musi się zastanawiać, dlaczego się zdenerwowała.
Nie sposób nie współczuć Etchinghamowi przez cały czas. W pewnym momencie, gdy obaj mężczyźni rozmawiają ze sobą i wymijająco odpowiadają na otwarte, celne pytania, ona zostaje zmuszona do zastosowania chwytu stosowanego czasami przez zdesperowanych nauczycieli w szkole i prosi ich, aby w odpowiedzi po prostu podnieśli ręce. Szczególnie Sunak jest ostry i często niegrzeczny – są momenty, w których łatwo zrozumieć, dlaczego jego ostatnia telewizyjna debata zakończyła się upokorzeniem związanym z przegraną z kobietą, która w końcu została uderzona sałatą.
Ciąg dalszy: więcej ciepła niż światła; dźwięk i wściekłość, które niewiele znaczą. Starmer osiąga sukcesy w segmencie ochrony środowiska, gdzie rzeczywiste wyobrażenie o jego (Great British Energy) pozytywnie kontrastuje z urojeniową hipokryzją Sunaka (najwyraźniej jego córki ciągle go o to pytają, a nasze cele zerowe netto „w pewnym sensie” osiągniemy to pozwoli nam zaoszczędzić pieniądze”). Na Sunaku pojawia się kolejne niebezpieczeństwo w postaci Mike’a, młodego mężczyzny. I oczywiście ludzie otwarcie śmieją się z propozycji Sunaka dotyczącej służby narodowej.
Pod koniec poziom energii Sunaka spadł – początkowo polegał na antagonizmie, ale wkrótce zaczął przypominać zwykłego stażystę, który zgłosił się na ochotnika do kierowania rundą rozwoju produktu tylko po to, by zaprezentować w pokoju aplikację opracowaną przez jego zespół w 20 minut pełne zblazowanych przedsiębiorców technologicznych. Tymczasem Starmer brnął dalej; piłkarz biegnący przez zegar. Dla Sunaka mogło być gorzej. Przynajmniej nie zemdlał, ani nie stracił głosu, ani nie stanął przed jakimś żenującym znakiem. Na razie czekają nas trudności, w bardzo ściśle kontrolowanym środowisku. Ale godzina tego to było za dużo. Niezależnie od tego, czy zgadzasz się ze Starmerem co do istoty tego, co ma on do zaoferowania narodowi, z pewnością ma on rację w jednej kwestii. Nie potrzebujemy pięciu takich.