„Pedro Páramo” to nie jest film, którego można by się spodziewać po reżyserskim debiucie autora zdjęć do „Barbie” — chyba że wiesz, że ten sam autor zdjęć, Rodrigo Prieto, nakręcił również „Zabójców Księżycowego Kwiatu”, „Milczenie”, „Babel”, „21 gramów” i wiele innych filmów, w których starannie unika się jaskrawego różu w jakiejkolwiek formie.

Rodrigo jest jednym z najbardziej płodnych i odważnych operatorów filmowych ostatnich lat (w tym, nie negując, świetnie nakręconego „Barbie”), a jeśli czerpie inspirację od któregokolwiek z reżyserów, dla których pracował, to prawdopodobnie jest to Iñárritu. „Pedro Páramo”, który miał swoją światową premierę w sobotę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto w 2024 r., niesie echa „Bardo” w tym, że jest jednocześnie osobisty i mistyczny.

Opierając się na rodzinnych wspomnieniach rewolucji meksykańskiej, w którą uwikłani byli jego dziadkowie, przywołując uniwersalne myśli o poczuciu winy, które może być przekazywane z pokolenia na pokolenie, adaptacja powieści Juana Rulfo z 1955 r. o prototypowym realizmie magicznym jest wspaniale sfilmowana — częściowo w głębokiej ciemności i cieniu, częściowo w palącym słońcu pustyni. Obrazy są żywe, ale opowiadanie historii pozostaje nieuchwytne i eliptyczne, eksplorując tytułowego bohatera z różnych perspektyw, nigdy go nie przytłaczając.

Na początku Pedro Páramo jest bardziej pytaniem niż osobą. Mężczyzna w średnim wieku o imieniu Juan Preciado (Tenoch Huerta) przemierza pustynię w garniturze w latach 30. XX wieku, szukając miasta Comala; jego zmarła matka wysłała go tam, aby odnalazł swojego ojca, Pedra Páramo, ale nie jest to zjazd rodzinny, jaki sobie wyobrażała. „Za zaniedbanie, jakie nam okazał, synu, niech zapłaci” – mówi.

Preciado dociera do Comali z pomocą mężczyzny idącego przez pustynię obok pary osłów; na pytanie, czy wie, kim jest Páramo, mężczyzna odpowiada: „żywy rancor” i dodaje, że Páramo jest także jego ojcem.

Ale Páramo nie jest niczym żywym. Kiedy Preciado dociera do Comali, dowiaduje się, że mężczyzna nie żyje, a w zasadzie całe miasto również.

Mimo to kobieta, która najwyraźniej prowadzi jakiś pensjonat, czeka na niego z pokojem na poddaszu, w którym wyraźnie brakuje łóżka. Wiedziała, że ​​przyjdzie, mówi, ponieważ powiedziała jej jego matka.

„Moja matka nie żyje” – mówi zdezorientowany.

„Och” – mówi. „Dlatego jej głos był tak słaby”.

Ale zanim pojawią się dalsze wyjaśnienia, film cofa się do miasteczka, które jest zielone, a nie brązowe, i młodej dziewczyny, która się wyprowadza i zostawia za sobą zakochanego chłopaka. Wydaje się zbyt idealistyczny jak na to miejsce i myślimy, że jest młodszą wersją Preciado. Ale nim nie jest; jest młodym Páramo, z historią bezwzględnej ambicji napędzanej przez złamane serce, które pojawia się zrywami i przerwami, pomiędzy depeszami z Comali.

W tym, co uchodzi za teraźniejszość, miasto jest pełne duchów i możliwe, że całe miejsce jest niewiele więcej niż domem przejściowym dla zmarłych. To czyni je idealnym punktem wyjścia dla filmu, który sam w sobie porusza się po granicy między życiem a życiem pozagrobowym. „Nie możesz sobie wyobrazić tłumu dusz, które wędrują ulicą” — powiedziano Preciado — ale nie musi ich sobie wyobrażać, ponieważ czasami może je zobaczyć.

Historia staje się dziwniejsza i bardziej halucynogenna w miarę jej rozwoju, a Preciado, nasz punkt wejścia do tego świata, zasadniczo znika, gdy historia koncentruje się na samym Páramo. Widzimy jego drogę do władzy, sposób, w jaki uratował się przed bankructwem, żeniąc się z najbogatszą rodziną w mieście, zanim odesłał żonę.

Dorosły Páramo sprawia wrażenie łagodnego i potulnego faceta, ale jest okrutny i podstępny, a jednocześnie wciąż ma obsesję na punkcie swojej dziewczyny z dzieciństwa, która ostatecznie powraca jako dorosła kobieta, postarzała, wyczerpana i oszołomiona.

To marzycielska medytacja nad stratą i tęsknotą, które przeradzają się w nienawiść, oraz nad złymi uczynkami, które wprawiają w ruch rzeczy, które pożrą wszystkich, nawet Páramo. Zawiera układy z rewolucjonistami, którzy opanowali Meksyk, i wzywa do żałoby, która przeradza się w imprezę, której nawet on nie potrafi kontrolować. Film przemyka przez czas w sposób, który może być liryczny lub wściekły, w sposób, który czasami prawdopodobnie wymagał bardziej doświadczonego reżysera.

Ale kiedy „Pedro Páramo” krąży wokół różnych wydarzeń, jednocząc dobro i zło w dziwnym tańcu życia i śmierci, nie pozostaje nic innego, jak się zrelaksować i zanurzyć w ciekawej wizji Prieto.

„Pedro Páramo” zostanie wydany przez Netflix.



Source link