Kiedy docieram do kliniki aborcyjnej w południowym Londynie, czterech protestujących – trzy kobiety i jeden mężczyzna – gromadzi się po przeciwnej stronie ulicy obok obrazu Matki Boskiej owiniętej w różaniec. W milczeniu modlą się bezgłośnie i proszą, aby im nie przeszkadzano.
Protesty przed klinikami aborcyjnymi, stojące z tabliczkami – czasami z graficznymi wizerunkami płodów – stały się normą. Może to być niepokojące i przygnębiające dla niektórych kobiet zgłaszających się na zabieg, do których czasami zwracają się te osoby. To samo dotyczy personelu medycznego pracującego w przychodniach.
W czwartek wchodzi w życie nowe prawo, które zabrania „wywierania wpływu, nękania lub prowokowania” kogokolwiek, kto korzysta z usług przerywania ciąży lub je wykonuje w promieniu 150 m (492 stóp) od kliniki aborcyjnej w Anglii i Walii. Nielegalne będzie również stanie i cicha modlitwa w tej samej strefie.
Zmiana jest następstwem podobnych zakazów wprowadzonych w Irlandii Północnej w 2023 r. i w Szkocji we wrześniu.
Niektórzy od dawna opowiadają się za utworzeniem stref buforowych aborcyjnych, inni zaś zwalczają je. Tym, którzy złamią to nowe prawo, grozi nieograniczona kara.
Celem ustawy jest zapewnienie kobietom silniejszych zabezpieczeń dostępu do usług zdrowotnych – zwłaszcza w czasach, gdy temat aborcji jest przedmiotem intensywnej debaty na całym świecie. Krytycy twierdzą jednak, że odbywa się to kosztem wolności słowa.
Przed kliniką aborcyjną MSI Reproductive Choices w Brixton zawsze są protestujący. To taki, obok którego przechodziłem wiele razy. Kiedy przybywam, aby zgłosić się do programu Today w BBC Radio 4, po obu stronach bramy kliniki stoi dwóch mężczyzn z różańcem i ulotkami.
Wydaje się, że jest to dobrze skoordynowana i przemyślana akcja – nawet jeśli modlący się wiedzą, abym natychmiast polecił mi porozmawiać z dwoma mężczyznami przy bramie. Przechodzimy więc przez ulicę i właśnie to robimy.
Richard, który powiedział mi, że reprezentuje tutaj katolicką organizację charytatywną, która jego zdaniem oferuje „właściwy rodzaj poradnictwa dla kobiet w ciąży”, przyjeżdża do ośrodka od pięciu tygodni.
Pytam go, czy są jakieś okoliczności, w których jego zdaniem aborcja jest dopuszczalna, a on odpowiada, że nie.
Rzucam mu wyzwanie w przypadkach, w których kobiety zaszły w ciążę w wyniku gwałtu. Mówi, że aborcje mogą prowadzić do żalu i że zamiast tego „musimy płakać z (ofiarą) i okazywać empatię”. Rozstanie może być traumatyczne, mówi mi.
Kiedy pytam, skąd jako mężczyzna może to wiedzieć, odpowiada, że istnieją badania na ten temat, choć nie cytuje żadnego konkretnego artykułu. Mówi: „nie trzeba być określonej płci, żeby wiedzieć, co to jest druga płeć”.
Pytam obu mężczyzn, czy potrafią zrozumieć, dlaczego dla niektórych kobiet ich obecność jest zastraszająca, nieuprzejma i niechrześcijańska – zwłaszcza jeśli mają trudne doświadczenia z mężczyznami. Nie jest to pogląd, który mogą pogodzić z własnym przekonaniem, że starają się ratować życie.
Richard uważa, że wrażenie, że protestujący tacy jak on są zastraszający, wynika „z pewnych obrazów, być może nie z Wielkiej Brytanii”, i twierdzi, że ani on, ani inni nie są agresywni.
W przeciwieństwie do Ameryki i innych krajów, aborcja w Wielkiej Brytanii nie jest główną kwestią polityczną podczas wyborów powszechnych i lokalnych.
Rośnie liczba aborcji. W 2022 r. w Anglii i Walii przeprowadzono 251 377 aborcji – najwięcej od czasu wprowadzenia ustawy o aborcji w 1967 r. i wzrost o 17% w porównaniu z rokiem poprzednim.
Regularne duże sondaże opinii publicznej w tym kraju pokazują, że poparcie dla prawa kobiet do dostępu do aborcji jedynie wzrosło. Najnowsze badanie postaw społecznych przeprowadzone przez Narodowe Centrum Badań Społecznych pokazuje, że poparcie dla aborcji wzrosło, chociaż jest nieco mniej powszechne, gdy nie wiąże się to z ryzykiem dla zdrowia.
Trzy czwarte ankietowanych w 2022 r. poparło prawo kobiety do aborcji, ponieważ nie chciała ona mieć dziecka, w porównaniu z 37% w 1983 r. Odsetek ten wzrósł do 89%, gdy istniało duże ryzyko, że dziecko będzie miało poważny stan zdrowia kobiety, a 95%, gdy ciąża poważnie zagrażała zdrowiu kobiety.
72% uważa, że aborcja powinna być dozwolona, gdy pary nie stać na więcej dzieci, a 68%, gdy kobieta nie jest zamężna i nie chce wyjść za mąż.
Ailish McEntee, położna odpowiedzialna za ochronę dorosłych i dzieci w MSI Reproductive Choices, jednej z największych brytyjskich dostawców usług aborcyjnych, z zadowoleniem przyjmuje utworzenie stref buforowych. Mówi, że musiała uspokoić niektóre kobiety, z którymi rozmawiano lub które zaczepiali protestujący w drodze na spotkanie.
„Widziały kobiety, które krzyczały „morderca” lub „mamusiu” i mówiły, że będą się za nie modlić. To naprawdę wstrząsające przeżycie” – mówi mi.
Rzucam jej wyzwanie w sprawie prawa ludzi do wolności słowa, protestów i możliwości wyrażania swoich przekonań religijnych w tym kraju. Przyznaje, że te prawa są ważne, ale twierdzi, że znaczenie ma również lokalizacja tego wyrażenia.
Mówi mi, że kobiety nie powinny spotykać się z protestami, sprzeciwem, zawstydzaniem lub kłótniami w drodze do otrzymania opieki zdrowotnej, zwłaszcza gdy niektóre z nich spotkały się z molestowaniem ze strony mężczyzn – ponieważ jest to szczególny obszar jej specjalizacji i opieki.
Relacja Ailish jest sprzeczna z relacją Richarda. Mówi, że widziała, jak protestujący zatrzymywali kobiety i stanowczo próbowali uniemożliwić im wejście do środka.
Obaj mężczyźni, z którymi rozmawiałam, powiedzieli, że nie wiedzą, co będą robić od dzisiaj, gdy zmieni się prawo; czy będą nadal się pojawiać, ale dalej, czy też nie pojawią się wcale.
Czas pokaże. Ale kiedy wychodziłem, zobaczyłem, jak członek społeczeństwa płci męskiej zaatakował jednego z protestujących i ze złością powiedział mu, że nie powinno ich tam być. Na dzień dzisiejszy – może ich nie być.
Jeśli dotknął Cię którykolwiek z problemów poruszonych w tej historii, informacje i wsparcie są dostępne za pośrednictwem Linia akcji BBC.