Przewaga populistycznej prawicy w niedzielnych wyborach do Parlamentu Europejskiego oznacza, że ​​jest to już jasne. Keir Starmer i ich eurofilów Praca Partia, za którą głosowaliśmy za opuszczeniem UE w 2016 r., bardzo różni się od tej, z którą chce zacieśnić stosunki w 2024 r.

Dominował tradycyjny, mainstreamowy konsensus centroprawicowy/centrolewicowy Unia Europejska Ta kadencja sprzed ośmiu lat – podczas której Starmer uważał, że jego zreformowana Partia Pracy idealnie wpasowała się – już nie istnieje.

Niektórzy kanclerze w Europie stali się obecnie terytorium wrogim dla Brytyjskiej Partii Pracy. Inne są nieprzyjazne lub przynajmniej nieprzewidywalne.

Partii Pracy Harriet HarmanMatka Izby Gmin, dopóki nie wycofała się z ponownego kandydowania po zarządzeniu wyborów, powiedziała mi wczoraj, że Starmer będzie musiał teraz wykazać się „bardzo pragmatycznym” podejściem do Europy. I nie spodoba się to dużej części działaczy labourzystowskich (wielu z nich wkrótce zostanie nowymi parlamentarzystami), którzy nie mogą się doczekać ponownego członkostwa Wielkiej Brytanii w UE.

Los zwrócił się przeciwko wizji Partii Pracy dotyczącej socjaldemokratycznej Europy, z którą może ona wygodnie robić interesy. Prawdopodobnie będzie to raczej ból głowy dla rządu Starmera niż bezpieczny port, w którym ostatecznie będzie chciał zacumować.

Nacjonalistyczna, populistyczna prawica wychodzi na prowadzenie Francja, Włochy Austria zajmuje wspólnie pierwsze miejsce Holandia i zajął drugie miejsce Niemcy I RumuniaNie jest to całkowicie oczywiste zwycięstwo, ale wciąż imponująca przewaga nad bardziej ugruntowanymi stronami.

W lutym Keir Starmer spotyka się z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen

W lutym Keir Starmer spotyka się z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen

Nastolatki owinięte niemieckimi flagami podczas wiecu wyborczego prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec

Nastolatki owinięte niemieckimi flagami podczas wiecu wyborczego prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec

Rządząca w Niemczech Socjaldemokraci (SPD) ponieśli druzgocącą porażkę, zajmując drugie miejsce, za uplasowaną na trzecim miejscu skrajnie prawicową AfD.

Jest to istotne, ponieważ SPD zawsze była centrolewicowym kontynentalnym sojusznikiem Partii Pracy. Przekonał także Partię Pracy do przyjęcia bardziej współczującego podejścia do Europy niż w czasach jej zagorzałego eurosceptycyzmu.

Rząd Starmera uznałby poparcie SPD za bardzo słabe. Jej przywódca, kanclerz Olaf Scholz, jest obecnie ranny i stoi na czele rządu koalicyjnego, którego części składowe są w stanie wojny. Wyniki wyborów podważają jej autorytet, a Zieloni partnerzy SPD radzą sobie gorzej niż partia Scholza.

Innej ważnej europejskiej bratniej duszy Partii Pracy, francuskim socjalistom, nie powodziło się zbyt dobrze. To prawda, że ​​po długotrwałym kryzysie wykazywały pewne oznaki poprawy, ale nadal udało im się zająć jedynie trzecie miejsce, nieco za centrową partią prezydenta Macrona, ale za mniej niż połowę prawicowego Zgromadzenia Narodowego Z Marine Le Pen.

Teraz, gdy Macron zarządził przedterminowe wybory do francuskiego parlamentu – niepotrzebne posunięcie, które może okazać się katastrofą na skalę Rishiego Sunaka – uścisk Partii Pracy z francuską elitą polityczną może jeszcze bardziej się zmniejszyć, jeśli Zjednoczenie Narodowe utworzy kolejnego Francuza rząd poprzez przymusowe „współmieszkanie” z Macronem.

Nie mogę się doczekać, aż Davidowi Lammy’emu, który jest na dobrej drodze, aby zostać ministrem spraw zagranicznych Starmera, uda się zyskać uznanie Marine Le Pen i skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego jako minister spraw zagranicznych, tak jak ma to miejsce teraz w przypadku Donalda Trumpa. Po uznaniu go za „nazistę” próbują zyskać przychylność jego zespołu ds. polityki zagranicznej.

Bóg jeden wie, co powiedzieli o Le Pen i NR. Ale Lammy wciąż ma w sobie coś ze studenckiego polityka, więc nie może być dobrze. Jeśli Trump wygra przez Atlantyk, Lammy’emu na stanowisku sekretarza stanu może brakować zagranicznych przyjaciół.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wybory we Francji jeszcze bardziej zawstydzą Macrona. Stąd marsz rannych w Berlinie i ich porażka w Paryżu. Sojusz francusko-niemiecki zawsze był siłą napędową UE, ale miałby on całą siłę kulawego osła.

To zła wiadomość dla Starmera. Jeśli mają przywrócić Wielkiej Brytanii dobre notowania w UE, nawet jeśli nie oznacza to natychmiastowego ponownego przyjęcia jej jako członka, potrzebują potężnego silnika francusko-niemieckiego, a nie jakiegoś błazna jak Macron i Scholze.

Do tego dochodzi polityka Partii Pracy. Starmer postrzega go jako zgodnego z brukselskim konsensusem we wszystkim, począwszy od entuzjazmu jego partii dla zera netto i jego miękkiego stanowiska w sprawie imigracji i swobodnego przepływu, aż po entuzjazm dla wszelkich form podnoszenia świadomości. Ma nadzieję, że przyspieszy to proces pojednania między Wielką Brytanią a UE.

Są to jednak te same polityki, które wielu Europejczyków odrzuciło w niedzielnych wyborach. Poparcie dla zerowej kwoty netto gwałtownie maleje, zapotrzebowanie na bardziej rygorystyczne podejście do imigracji w dalszym ciągu rośnie i rośnie opór wobec dalszej świadomości.

Zamiast więc znajdować się w centrum europejskiego konsensusu politycznego, Partia Pracy Wielkiej Brytanii pod rządami Starmera będzie czymś w rodzaju wyjątku.

Sytuacja wyraźnie kontrastuje z wizją Partii Pracy dotyczącą socjaldemokratycznej Europy, z którą Sir Keir Starmer może wygodnie robić interesy.

Sytuacja wyraźnie kontrastuje z wizją Partii Pracy dotyczącą socjaldemokratycznej Europy, z którą Sir Keir Starmer może wygodnie robić interesy.

Andrew Neil pisze, że wzrost populizmu w Europie jest buntem przeciwko polityce, którą Partia Pracy tak entuzjastycznie wspiera.

Andrew Neil pisze, że wzrost populizmu w Europie jest buntem przeciwko polityce, którą Partia Pracy tak entuzjastycznie wspiera.

Jest to szczególny koszmar dla Eda Milibanda, który jako minister ds. zmian klimatycznych w rządzie Starmera nie może się doczekać, aż załaduje nas wszelkiego rodzaju kosztownymi „produktami ekologicznymi”, aby spełnić swoje ambicje zerowe netto.

Robi to jednak dlatego, że reszta Europy szybko zmierza w przeciwnym kierunku. Brytyjscy wyborcy usiłujący zapłacić cenę za obsesję Milibanda wkrótce odczują różnicę.

Partię Pracy może jednak pocieszyć fakt, że europejski główny nurt polityczny nie został w wyborach zniszczony. Tradycyjna centroprawica nadal będzie największą frakcją w Parlamencie Europejskim, a centrolewica drugą co do wielkości – ale Partia Pracy musi dokładnie rozważyć, dlaczego tak się dzieje.

Aby przetrwać populistyczny atak, centroprawica musiała przesunąć się bardziej na prawicę. Weźmy na przykład niemieckich chadeków, niegdyś uosobienie polityki centrowej pod rządami Angeli Merkel, która przez 16 lat pełniła funkcję kanclerza, a obecnie jest powszechnie zdyskredytowana.

W europejskim sondażu przeprowadzonym w Niemczech zajął pierwsze miejsce, ale porzucił swój dotychczasowy entuzjazm dla zerowej kwoty netto i przyjął znacznie ostrzejsze stanowisko w sprawie imigracji.

Cokolwiek dzieje się w Europie, nie przeszkodzi Partii Pracy w świętowaniu 4 lipca zwycięstwa, o czym już zapewne wiadomo.

Ale Europa nadal jest sygnałem ostrzegawczym. Fala populizmu jest buntem przeciwko polityce, którą Partia Pracy tak entuzjastycznie popiera. Idąc dalej – być może za rok, dwa lub trzy lata, kiedy cały blask historycznego zwycięstwa już dawno zniknie – te same siły, które obecnie podważają europejski główny nurt, mogą z łatwością zaatakować Partię Pracy.

Keir Starmer, przewodniczący Rady Camden, pozuje ze złotem Gruzji i flagami UE podczas wiecu przeciwko Brexitowi w 2019 r.

Keir Starmer, przewodniczący Rady Camden, pozuje ze złotem Gruzji i flagami UE podczas wiecu przeciwko Brexitowi w 2019 r.

Starmer z ówczesnym liderem partii Jeremym Corbynem po spotkaniu w Brukseli w 2019 r

Starmer z ówczesnym liderem partii Jeremym Corbynem po spotkaniu w Brukseli w 2019 r

Stanie się to jeszcze bardziej prawdopodobne, jeśli prawicowa ideologia w Wielkiej Brytanii ulegnie zmianie. Jej śmiertelne zagrożenie dla Partii Pracy zostało jasno ukazane w wyborach w 2019 r., w których wystąpili Brexit (populistyczny bunt), Jeremy Corbyn (znienawidzony przez wielu wyborców Partii Pracy) i Boris Johnson (który potrafił dotrzeć tam, gdzie większość polityków nie mogła). ideologię prawicową i odniósł miażdżące zwycięstwo.

Jak na ironię, to Johnson, główny architekt tej zmiany, sabotował ją, czego konsekwencje staną się widoczne 4 lipca.

Być może jednak Wielka Brytania nieco wyprzedziła swoje czasy, a polityka jest pełna drugich szans.

Nigel Farage to rozumie. Zdecydował się na start w tych wyborach późno, ponieważ doszedł do wniosku, że wyniki torysów będą tak słabe, że po wyborach będą oni narażeni na wrogie przejęcie przez Reform UK lub fuzję z torysami, która wkrótce doprowadzi do przejęcia.

Była minister spraw wewnętrznych Suella Braverman powiedziała już, że nie ma dużej różnicy między reformatorami a konserwatystami i że powinna powitać Farage’a.

To sprawi, że torysi w tradycyjnych hrabstwach domowych uduszą się swoim Kedgeree. Może się jednak zdarzyć, że bardzo niewielu z nich będzie mogło podjąć decyzje.

Rekalibracja prawicowej ideologii doprowadziła do powstania partii bardziej populistycznej, natywistycznej, która niewątpliwie miałaby więcej elementów obscenicznych. Część osób w centrum będzie to zniechęcona, choć wielu z nich prawdopodobnie i tak nie głosuje już na torysów.

Ale może to być także największe zagrożenie dla Partii Pracy w przyszłości i katalizator, który popchnie ją do przodu.

Znaki niebezpieczeństwa już są widoczne dla Starmera i Laboura, jak pokazuje nawet pobieżne spojrzenie na kanał.



Source link